Poznaj historię zamku w Mosznej i najciekawsze legendy dotyczące pałacu. Dlaczego zamek Moszna nazywany jest rezydencją diabła? I dlaczego w jednym z okien można dostrzec kościotrupa? Historie zamku w Mosznej są pełne tajemnic. Warto je poznać i wybrać się na zwiedzanie pałacu, aby osobiście się przekonać, czy mroczne historie Mosznej są prawdziwe…
Czy zastanawiałeś się kiedyś, jakie mroczne historie związane są z zamkiem Moszna, zlokalizowanym na Opolszczyźnie? Mimo bajkowego wyglądu i obecnie turystycznego charakteru, zamek Moszna to nie tylko “polski Hogwart pełen atrakcji”. Przez lata miał zgoła inny charakter, a i krąży wokół niego wiele legend. O najciekawszych z nich opowiem pokrótce, zapraszam do lektury!
Zamek, a jak już wiecie z poprzedniego postu, tak naprawdę pałac, na przestrzeni lat przechodził z rąk do rąk, aż na dłuższy czas trafił do rodziny Tiele- Wincklerów. Nabył go, w 1866 roku Hubert von Tiele-Winckler, a jego syn Franciszek odbudował Pałac po pożarze i rozbudował o dodatkowe skrzydła. Franciszek miał wizję Pałacu, który będzie miał 365 pomieszczeń, czyli tyle ile dni w roku oraz 99 wież, czyli tyle ile posiadał majątków. Istnieje druga teza dlaczego aż i 99 wież. W tamtych czasach gdyby budynek miał 100 lub więcej wież, niezbędne byłoby zatrudnienie garnizonu wojskowego, co wiązałoby się z ogromnymi wydatkami.
To co zachwycało, a niekiedy też zatrważało okolicznych mieszkańców, była dynamika z jaką Pałac został wybudowany. Trwało to 3 lata, co na tamte czasy było budową ekspresową. Chciałabym teraz wspomnieć o tym, jak siane były pogłoski, o tym, że Hrabia podpisał pakt z diabłem. Otóż…,. on sam się do tego przyznał! Powiadał, że podpisał z diabłem cyrograf, a za szybką budowę posiadłości sprzedał swoją duszę.
Znana też w całym regionie była znajomość rodziny Wincklerów z Cesarzem Niemiec Wilhelmem II, którzy odwiedzał Pałac i brał udział w polowaniach. Gdy w 1911 roku, przyjechał do Mosznej po raz pierwszy oniemiał z zachwytu, gdy zapytał się Franciszka, jak wybudował Pałac w tak krótkim czasie, on miał mu odpowiedzieć, że pomógł mu diabeł.
Ród chlubił się kontaktami z diabłem, co z kolei odrzucało mieszkańców wsi. Diabeł był obecny w architekturze Pałacu, m.in. nieopodal kaplicy na jednej ze ścian wyrzeźbiony był jego wizerunek. Przetrwał on jedynie do II Wojny Światowej. Legenda głosi, że w gabinecie Hrabiego przez długi czas wisiał obraz przedstawiający moment podpisania cyrografu. Mając odrobinę wyobraźni, można dostrzec małe wskazówki, które wskazują na kontakty rodu Wincklerów z diabłem, jak np. maska i kartka z podpisem na witrażach w kaplicy.
Gdy staniemy pod najwyższą wieżą zamkową i spojrzymy na jej szczyt, dostrzeżemy w oknie kościotrupa. Ma on przypominać historię angielskiej guwernantki, która popełniła samobójstwo, rzucając się z wieży. Jej duch do dziś nawiedza zamek. Jej historia to nieszczęśliwa, nieodwzajemniona miłość do swojego pracodawcy. Guwernantka życzyła sobie, by po jej śmierci pochować ją w Anglii (na wyspach Brytyjskich).
Pochowano ją na wyspie, ale tej w alei lipowej, za zamkiem Moszna. Do dziś odgraża się za to, strasząc turystów. W nocy słychać jak chodzi po korytarzach zamkowych, błąkając się, a jej kroki milkną dopiero pod gabinetem Hrabiego. Za życia wielokrotnie wieczorami nachodziła Hrabiego, w którym była zakochana, jednak on nigdy jej do siebie nie wpuszczał. Guwernantka jest białą damą Zamku Moszna.
Jedyna działająca winda w Pałacu, dowoziła Hrabiego do jego biblioteki oraz jego prywatnego apartamentu. Mówił on, że po jego śmierci nikt nie będzie mógł korzystać z windy i że sam diabeł tego dopilnuje. Gdy Hrabia zmarł, winda się zatrzymała i nikt po dziś dzień nie zdołał jej uruchomić. Zabierało się za to wielu, osoby prywatne, firmy i każdy w którymś momencie rezygnował ze strachu lub ginął w niejasnych okolicznościach.
Wcześniejsze próby uruchomienia windy były przerywane również z powodu problemów ze zdrowiem konserwatorów, czy problemów ze sprzętem. Po raz ostatni windę próbowano uruchomić w 2006 r. w ramach akcji „ratujmy zabytkowe windy”, stworzono nawet wielostronicowy plan odbudowy windy, tak żeby pozostawić jak najwięcej oryginalnych, zabytkowych elementów, jednak pracy zaniechano z powodu uderzenia pioruna w dom konserwatora. Potraktował on to jako sygnał ostrzegawczy i porzucił projekt.
Nie jest to legenda, a kawałek historii Pałacu, podczas której leczono w Pałacu ludzi chorych na nerwice. Pod koniec wojny rodzina Wincklerów uciekła z posiadłości przed Rosjanami, którzy spalili archiwa zamkowe oraz sporą część mebli, przez co zabytków zostało w Pałacu niewiele. Po wojnie, od lat 70 do roku 2013 funkcjonował tu Ośrodek Leczenia Nerwic, który może się kojarzyć bardzo mylnie z ośrodkiem dla wariatów. Dodaje to jednak mroku, szczególnie w długich podziemnych korytarzach, w których zdarza się jakaś mrugająca lampa, tworząc scenerię jak z horroru.
Pałac zmienił charakter swojej działalności i obecnie jest otwarty dla zwiedzających, zarówno indywidualnych jak i grup zorganizowanych. Dajcie znać w komentarzach czy zachęciłam Was do odwiedzenia tego czarującego, owianego tajemnicą Zamku.