Czy tytuł przyciągnął Waszą uwagę? 🙂 Jeżeli tak, to już mogę Wam powiedzieć, że z samobójstwem nie będzie to miało nic wspólnego (no, chyba że zapisaliście się na ultra, a na treningu byliście raz – rok temu). Gwarantuję Wam, że będzie to sportowa przygoda Waszego życia. Aby nie martwić się głupotami i skupić się na zabawie, zachęcam Was do przeczytania poniższego tekstu.
Wtedy zamiast narzekać na brak rękawiczek czy złe ubrania, będziecie mogli w pełni cieszyć się z błotnego spa, które sobie zafundowaliście. W sobotę część mojej grupy przeszkodowej biegnie swój pierwszy runmageddon. Skłoniło mnie to do napisania o tym, co warto przygotować i wziąć ze sobą na bieg przeszkodowy. Mam nadzieję, że lektura tego krótkiego artykułu pomoże Wam spakować swoją walizkę i ruszyć na przygodę życia (bo podkreślam jeszcze raz: jestem pewna, że tak właśnie będzie 🙂
Fot 1. Marta Sprawka | Runmageddon był dla mnie przygodą, która stała się sposobem na życie
Zaczniemy od grubych rzeczy, czyli takich, na które powinniście koniecznie zwrócić uwagę. Ubrania powinny być wykonane z materiału technicznego – bawełna chłonie wodę i np. przebycie kilometra w morzu (bo i tak się zdarza) będzie bardzo trudne w takim ubraniu. Koszulkę techniczną znajdziecie w pakiecie startowym, spodnie musicie ogarnąć sami. Polecam długie nogawki, nawet gdy zapowiadana jest dość wysoka temperatura. Dzięki takiemu rozwiązaniu unikniecie miliona zadrapań na nogach. Ja od jakiegoś czasu biegam w szortach – jest to spoko rozwiązanie temperaturowo, ale faktycznie moje nogi wyglądają, jakbym od pół roku nie robiła nic, tylko czołgała się w nich po ziemi. Kolejnym ważnym pytaniem jest: jakie buty należy wybrać? Jeżeli macie jakieś do biegania w terenie (czyli z agresywnym bieżnikiem; dla tych mniej biegających – z podeszwą, która ma takie wystające gumowe elementy), to będzie najlepsza opcja. Jeżeli nie, normalne adidasy też będą OK.
Fot 2. Marta Sprawka | Najlepiej sprawdzą się buty do biegania w terenie
Pamiętajcie tylko, aby je mocno zawiązać, bo możecie zgubić je w błocie 😉 Na stronach biegów przeszkodowych znajdziecie wzmiankę o szarej izolacyjnej taśmie, którą należy skleić buty z nogami 😛 Biegałam i z taśmą, i bez taśmy – różnicy zbytnio nie widzę, dobrze zasznurowane buty nie będą chciały skazać się na błotną śmierć, obiecuję to Wam. Skarpetki, poza tym, że dobierane kolorystycznie do całego stroju, to fajnie by było, gdyby zakryły nam kostki – przy przechodzeniu przez takie przeszkody jak np. lina unikniemy obtarć na kostkach. Czy przydadzą się rękawiczki? Na pewno! Dużo łatwiej czołga się pod zasiekami, kiedy po ziemi szurasz dłońmi w ochronie niż gołą skórą. Poza tym, jeżeli będziesz chciał zrobić jakąś przeszkodę bez rękawiczek, to zawsze możesz je zdjąć, bo faktem jest, że bez rękawiczek chwyt na przeszkodach jest dużo pewniejszy. Jakie rękawiczki?
Ja swój pierwszy runmageddon przebiegłam w ogrodowych rękawiczkach za 3,5 zł z Castoramy i wiecie co? Sprawdziły się perfekcyjnie 😀 Potem przez długi czas biegałam w rękawiczkach rowerowych z Lidla (za te zapłaciłam już zawrotną kwotę 14,99 zł) – też dawały radę. Obecnie biegam bez rękawiczek (na razie testuję ten sposób i nie wiem, czy nie wrócę do tego, by „grube” przeszkody – zasieki, ścianki – pokonywać w rękawiczkach, a przy przeszkodach na ręce, jak np. multirig, je zdejmować).
Fot 3. Marta Sprawka | Bieganie runmageddonów sprawia mi wiele radości
Ja zazwyczaj robię tak, że przyjeżdżam dzień wcześniej i wtedy odbieram pakiet startowy. Dzięki takiemu rozwiązaniu oprócz tego, że zyskuję czas rano, to jeszcze mogę ogarnąć sobie wcześniej przeszkody na miasteczku – bo te są zazwyczaj najtrudniejsze na całej trasie. W pakiecie startowym, tak jak wspomniałam już wcześniej, znajdziecie koszulkę techniczną (w której gorąco polecam pobiec, bo sprawdza się bardzo dobrze na trasie, nie wspominając już o supermocy, której dodaje :)). W pakiecie znajdziecie też chip, który należy umieścić przy bucie. Opcje przywiązania go są dwie: albo trytytki, albo sznurówki – to już zależy od Was. Ja mocuję go za pomocą sznurówek i jeszcze nie zdarzyło mi się, abym miała z tym jakiekolwiek problemy. W pakiecie jest też mapka i trochę fantów od sponsorów, czyli izotonik czy baton. Pamiętajcie, że na trasę nie wbiegniecie bez numerka na twarzy. Zdobyć go powinniście w dniu zawodów w biurze – tam są przemiłe koleżanki, które napiszą go Wam na policzkach. Jeżeli jednak o tym zapomnicie, to nic nie szkodzi – do strefy rozgrzewkowej wpuszcza nas kochany Snickers, który też ma marker i dba o to, aby nikt z czystymi policzkami na start nie wszedł.
Fot 4. Marta Sprawka | Runmageddony stawiają przed biegaczami wiele wyzwań
Ja na miasteczko przyjeżdżam zazwyczaj ok. godziny wcześniej – aby znaleźć na spokojnie miejsce parkingowe, ogarnąć numerek i jeszcze dopiąć ostatnie rzeczy. Na miasteczku znajdziecie depozyt, w którym możecie zostawić wszystko, co nie będzie Wam potrzebne na trasie. Dobrym pomysłem jest wzięcie do depozytu suchych ubrań, w które przebierzecie się po biegu – lodowa potrafi zmrozić nawet w najbardziej upalny dzień. Przed rozpoczęciem biegu przed linią startu prowadzona jest wspólna rozgrzewka, która jest świetną zabawą – to jeden z elementów, za którymi trochę tęsknię, odkąd zaczęłam biegać w seriach elite (tam rozgrzewamy się sami :(). Potem już tylko wpadacie na trasę i bawicie się na bajecznych przeszkodach. Biegniesz sam, bez ekipy? Nic nie szkodzi – zaraz znajdzie się grupa wariatów, którzy Ci pomogą! Bo to właśnie o ten teamwork w runmageddonie chodzi. Panowie, zwróćcie tylko uwagę na to, że coraz więcej kobiet biega w serii elite (czyli w tej pierwszej, w której nie można sobie pomagać) – jeżeli jakaś pani ma opaskę z numerkiem na głowie, nie można jej pomagać, bo mimo dobrych chęci za ten incydent może zostać zdyskwalifikowana.
Fot 5. Marta Sprawka | Niekiedy na trasie przyda się też oświetlenie
Kończąc tę niesamowitą przygodę (a gwarantuję Wam, że będziecie tak sądzić na mecie, nie wspominając już o tym, że czujecie się wtedy jak Superman), po przekroczeniu mety dostaniecie od wolontariuszy Wasz unikatowy medal. Oprócz tego pięknego kawałka metalu (który świadczy nie tylko o tym, że ukończyliście bieg, ale też o tym, że przezwyciężyliście swoje słabości i dokonaliście czegoś naprawdę wielkiego) dostajecie też pamiątkową bandanę. Wtedy też możecie złapać piwko, co prawda bezalkoholowe, ale przecież wszyscy wiemy, że sportowcy brzydzą się alkoholem (jeżeli dalej grymasisz, to odsyłam Cię do mojego artykułu o tym, że piwo jest napojem izotonicznym, ale tylko to bezalkoholowe -> https://www.drspraweczka.pl/piwo-izotoniczne-hit-czy-mit/).
Na miasteczku znajdziesz prysznice, w których możesz się opłukać z błota. Latem ciepła woda się tam raczej nie zdarza, ale podczas zimowych biegów jest na to szansa 🙂
Biorąc pod uwagę temperaturę, jaka jest zapowiadana na weekend, pamiętajcie, aby dobrze się nawodnić przed biegiem! Trasa rekruta nie ma po drodze regepointu z wodą i czekoladą. Ja na rekruta biorę zawsze żel energetyczny i chowam go w top sportowy – tak na wszelki wypadek, gdybym okazała się kompletną ciapą i biegła go 4 h 😛 Na dystansie 12 kilometrów często znajdziecie już punkt regeneracyjny, tam możecie się zatrzymać i napić wody czy też uzupełnić kalorie. Jeżeli szkoda Wam na to czasu, to znów polecam patent z ukrytym żelem – zawsze działa 🙂
Jeżeli macie jakieś pytania, na które nie znaleźliście odpowiedzi w powyższym tekście, śmiało zadawajcie je w komentarzach – z chęcią rozwieję wszystkie Wasze wątpliwości i, mam nadzieję, zachęcę do wzięcia udziału w takim biegu!
Autor: Marta Sprawka
Instagram: https://www.instagram.com/dr_spraweczka/?hl=pl