Nie będzie to kolejny artykuł poświęcony pobijaniu rekordów, stawianiu sobie wielkich sportowych celów, ani tekst o osiągniętych czasach, wysokościach, czy o pokonanych kilometrach.
Tak naprawdę to niewiele uwagi przeznaczę w nim na sport. Decathlon to nie tylko sportowcy grający w piłkę nożną, pływacy, biegacze, osoby zainteresowane myślistwem, nartami, fitnesem, lecz także, w tej całej społeczności, jest miejsce dla bardzo upartych ludzi (niekoniecznie nastawionych na życiowe sukcesy w sporcie), którzy za wszelką cenę chcą zrealizować swoje plany – takim człowiekiem jestem JA 🙂
Wszystko zaczęło się od jednej rozmowy w grudniowy wieczór:
– Nie chciałbyś pojechać do Afryki?
̶ No pewnie, w sumie dlaczego nie…
– Dobra. No to ja poszukam jakiś możliwości wyjazdu – znasz francuski?
̶ Nie.
̶ Ja też nie … zostają byłe kolonie brytyjskie;
̶ Gdzie jest w miarę przyjazny klimat i jest bezpiecznie – Botswana?
̶ Ok, no to próbujemy. 🙂
Fot 1. Martyna Czagan | Odkrywanie dzikich zakątków Botswany
Tak to wszystko się zaczęło. Dwoje przeciętnych ludzi, niczym się nie wyróżniających od całej masy innych młodych osób, wymyśliło sobie, że chce pojechać do Botswany. Jednak, gdybyśmy na tym poprzestali, to pewnie opowiadalibyśmy teraz na KOLOSACH o naszej afrykańskiej wyprawie albo bralibyśmy udział w innych konferencjach dotyczących tego, jak topnienie lodowców Arktyki wpływa na klimat Afryki. Jednak nasz wyjazd różnił się nieco od zwykłego wypadu turystycznego. Pomyśleliśmy o tym, że fajnie byłoby zrobić coś dobrego dla innych, a nie tylko pojechać i wrócić – tak też udaliśmy się na trzymiesięczny wolontariat do Botswany, a przy okazji nawiązaliśmy relację z kilkoma sklepami Decathlon na zachodzie Polski. Mamy nadzieję, że nasz pobyt tam przyniósł wiele radości tamtejszym dzieciakom.
Fot 2. Martyna Czagan | Pierwsze spotkanie z dziećmi
Na początku pomyśleliśmy, że uzyskanie pomocy finansowej nie będzie możliwe, z tego względu, że pewnie wiele osób każdego dnia o nią prosi. Czasami jednak mam wrażenie, że idee „w sumie dlaczego nie spróbować?” są najlepsze i chwilę później, siedziałam przed komputerem, pisząc e-maile z moim pomysłem. Następnie zaczęłam wysyłać je do całej listy, „w moim mniemaniu” zainteresowanych osób. Oczywiście „nie od razu Kraków zbudowano”, ale już po pierwszych nieudanych próbach chciałam rezygnować – wtedy to zwyciężył mój upór. Nie poddałam się, dzięki czemu udało nam się zdobyć pieniądze na zakup prezentów dla botswańskich dzieci. Mimo iż pomoc, którą dostaliśmy przerosła nasze oczekiwania, to jednak wciąż pozostała jeszcze jedna kwestia – transport tych produktów do Botswany. Godziny analiz i setki papierów z dnia na dzień piętrzyły się na moim biurku, próbowałam każdej ścieżki – misjonarska, handlowa, humanitarna, biznesowa (skontaktowałam się nawet z firmą transportującą ciągniki z Polski do Botswany), jednak za każdym razem koszt transportu niemal przewyższał kwotę, którą otrzymaliśmy. Ostatecznie po prawie dwóch miesiącach poszukiwań postanowiliśmy, że każdy z nas (ja i mój chłopak) odda po 5 kg naszego bagażu, aby zmieścić w nim decathlonowe pamiątki. Muszę przyznać, że kupowanie tych rzeczy sprawiło mi niesamowitą radość, mogę powiedzieć, że były to najlepsze zakupy w życiu – ani razu nie musiałam patrzeć na cenę, a jedynie na to, żeby produkty sprawdzały się w afrykańskich warunkach i były lekkie – coś pięknego! 🙂
Fot 3. Martyna Czagan | „Dzień dziecka” dla dzieci z jednej z afrykańskich wiosek
1. października wyruszyliśmy na „czarny ląd” i w ciągu niemal trzech miesięcy nasze pojmowanie Afryki zmieniło się o 180 stopnii. Odkryliśmy niesamowite miejsca, poznaliśmy wyjątkowych ludzi, spróbowaliśmy nowych smaków i odkryliśmy egzotyczną kulturę. To, czego doświdczyliśmy nie zmieściłoby się w żadnym z przewodników. Jedną z najważniejszych prawd, która do nas dotarła, było to, że wcale nie trzeba mieć dużo pieniędzy, aby być szczęśliwym, co dla nas Polaków, ciągle za czymś biegających, to nie lada odkrycie. Poza tym mówi się często, że „Europa ma zegarki, a Afryka ma czas” i to również było niesamowitym doświadczeniem, nigdzie się nie spieszyć, porozmawiać z kimś o pogodzie przez godzinę, celebrować jedzenie i śmiać się ze wszystkiego. Jestem przekonana, że oprócz podstawowych rzeczy, które Europejczycy mogą nauczyć Afrykańczyków, to również oni mogą przyjeżdżać do nas z lekcjami „ jak cieszyć się życiem?”, a z tego, co widzę na polskich ulicach – mamy jeszcze sporo do nadrobienia. 🙂
Z gorącymi pozdrowieniami!
Fot 4. Martyna Czagan | Pamiątkowe zdjęcie z prezentami dla dzieci
Fot 5. Martyna Czagan | Radość ze spotkania i wspólnie spędzonego czasu
Fot 6. Martyna Czagan | Jak cieszyć się życiem ? Wystarczy spojrzeć na uśmiechnięte twarze botswańskich dzieci