Wycieczka z Doliny Pięciu Stawów na najwyższy szczyt leżący w całości na terytorium Polski zawsze jest dobrym pomysłem! Kozi Wierch (2291 m n.p.m.) potrafi zafundować kondycyjny wycisk, umiarkowane trudności techniczne, ale też niesamowite panoramy we wszystkich kierunkach świata. Ponadto, mamy możliwość zetknąć się z legendarną trasą Orlej Perci, która przebiega przez jego wierzchołek.
Fot. 1 Kamil Gucwa | Jeszcze na nizinach.
Chwilę przed godziną 8 meldujemy się przy parkingu w Palenicy Białczańskiej. Poranek daje spore szanse na ładną i bezdeszczową pogodę. Zarzucam na siebie hybrydę, plecak i ruszamy z Magdą w stronę Wodogrzmotów Mickiewicza. Przez chwilę przechodzi nam przez myśl wydłużenie trasy o Świstówkę Roztocką, która zawieszona jest pomiędzy granią Opalonego, a charakterystyczną Świstową Czubą (1763 m n.p.m.). Ostatecznie wybieramy najpopularniejszy szlak do Doliny Pięciu Stawów – zielony szlak poprowadzony przez urokliwą Dolinę Roztoki. Przy wodospadzie skręcamy zatem w prawo i wchodzimy w las.
Szlak już od samego początku pnie się znacząco pod górę, dlatego po chwili jestem w podkoszulku. Trasa w większości wiedzie przez las wzdłuż malowniczego potoku Roztoka. Dwukrotnie przekraczamy drewniane mostki. Po chwili podejście staje się mniej wymagające i wędruje się zdecydowanie przyjemniej. Po około 50 minutach docieramy do niewielkiej polany, na której znajduje się niewielki szałas. Nowa Roztoka (1292 m n.p.m.), bo tak nazywa się owa polana dostarcza nie tylko dobrego miejsca na odpoczynek, ale również ciekawy widok na potężny masyw Wołoszyna.
Fot. 2 Kamil Gucwa | Lekko ośnieżone zbocza Doliny Roztoki.
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. W większości zielony szlak pozbawiony jest śniegu, jednak gdzieniegdzie znaleźć możemy zalegające płaty, których nie sposób ominąć. Z pomocą służą nam dzisiaj kijki trekkingowe, sporo ułatwiające podejście po niewygodnym terenie. Powalony drogowskaz informuje nas o tym, że dotarliśmy do Rzeżuch (1435 m n.p.m.), gdzie szlak do Doliny Pięciu Stawów rozgałęzia się na czarny oraz zielony. Wybieramy ten drugi, ponieważ nie sposób odmówić sobie wędrówki obok największego wodospadu w Polsce – Wielkiej Siklawy. Jest to wspaniały twór natury, na 65 m wysoki i zarazem oddzielający Dolinę Roztoki od Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Fot. 3 Kamil Gucwa | Wodospad Wielka Siklawa i zimowy szlak do Doliny Pięciu Stawów. .
Na wysokości Siklawy trafiamy na płat śnieżny, który zdołał odstraszyć cztery idące przed nami osoby. Zawrócili dosłownie 5 minut od progu, za którym widać już Wielki Staw Polski, czyli najgłębsze jezioro w Tatrach. Na spokojnie przechodzimy po śniegu, następnie po kilku mocno wyślizganych płytach skalnych i jesteśmy w jednym z najpiękniejszych miejsc w Tatrach.
Biura podróży najczęściej polecają godne uwagi kraje zagraniczne. Znajdujący się w Azji Środkowej Kirgistan ma wiele miejsc, które warto odwiedzić. Nie oznacza to jednak, że Polska jest mniej piękna. Przykład? Dolina Pięciu Stawów – miejsce legenda. Przyjdziesz tu raz i chcesz wracać jak najczęściej. Całe otoczenie Doliny Pięciu Stawów i przyległe szczyty robią na turystach przeogromne wrażenie. Bez wątpienia należy ona do jednej z największych atrakcji naszych polskich gór. Otoczona jest przez masyw Miedzianego oraz Opalonego od południowego wschodu, natomiast po przeciwnej stronie góruje nad nią Kozi Wierch (2291 m n.p.m.). Oprócz nich podziwiać możemy też Szpiglasowy Wierch, Liptowskie Kostury, grań Kotelnicy, Gładki Wierch, Świnicę oraz oczywiście legendarną grań Orlej Perci.
Fot. 4 Kamil Gucwa | PIękny Wołoszyn widziany z progu Doliny Pięciu Stawów.
Stając nad brzegiem Wielkiego Stawu Polskiego nie kierujemy się w lewo do schroniska, tylko od razu przechodzimy przez drewniany mostek i podążamy do skrzyżowania szlaków. Najpierw mijamy drogowskaz na Przełęcz Krzyżne (2122 m n.p.m.), maszerujemy przez chwilę po płaskim terenie i po niespełna 10 minutach stajemy przez interesującym nas rozgałęzieniu. Na szczyt zabierze nas czarny szlak turystyczny. Książkowo trasa powinna zająć 1:30 h, natomiast przy obecnych warunkach śniegowych po prostu tego nie widzę.
Rozpoczynamy wspinaczkę po południowym stoku Koziego Wierchu. Po około 20 minutach od drogowskazu wchodzimy na połacie śniegu, którymi będziemy już maszerować niemal do samego szczytu. Śnieg na trasie jest mokry, przepadający, dlatego nie decydujemy się nawet wyciągać raków z plecaka. I tak na dużo przy tych warunkach by się nie zdały. Posiłkujemy się wyłącznie niezawodnymi kijkami. Pniemy się pod górę Szerokim Żlebem, najbardziej charakterystyczną formacją na szlaku na Kozi Wierch. Wraz z wysokością otwierają się coraz to ciekawsze widoki na stronę słowacką oraz na pozostałe stawy w Dolinie Pięciu Stawów.
Fot. 5 Kamil Gucwa | Ośnieżonym zboczem na szczyt Koziego Wierchu.
Przy pomocy wygodnych, wybitych w śniegu stopni pewnie stawiamy dalsze kroki. Teren wydaje się być bardziej stromy, wymagający większego skupienia oraz wysiłku. Cały czas idziemy skoncentrowani, ponieważ nawet chwila nieuwagi może się skończyć nieprzyjemnym obsunięciem, a nawet urazem. Z daleka dostrzegamy osobę, która schodzi ze szczytu, ale nie ma w planach schodzić do Piątki. Skręca w lewo, w kierunku Zadniego Granatu (2240 m n.p.m.), na który prowadzi grań Orlej Perci (czerwony szlak).
W pewnym momencie słyszymy grzmot. To zbliżająca się burza, która na szczęście jest daleko po słowackiej stronie Nie decydujemy się na przerwanie wędrówki i cały czas, już w dużo wolniejszym tempie napieramy w kierunku wierzchołka. Po chwili jesteśmy już przy rozwidleniu szlaków na Orlej Perci. W prawo czerwony odbija w stronę Granatów, natomiast po lewej stronie szlak czarny łączy się z czerwonym i ma nas zaprowadzić na sam szczyt. W tym miejscu odsłaniają się też skały. Wspinamy się po nich, robimy ostatni trawers zbocza i meldujemy się na Kozim Wierchu!
Fot. 6 Kamil Gucwa | Panorama z Koziego Wierchu.
Marzysz o zdobyciu Korony Polskich Gór? Sprawdź wcześniej, czy uda Ci się przejść Doliny Pięciu Stawów na Kozi wierch. My daliśmy radę!
Kozi Wierch (2291 m n.p.m.) zlokalizowany jest pomiędzy Czarnymi Ścianami (2242 m n.p.m.), a Zamarłą Turnią (2179 m n.p.m.). Od strony zachodniej Kozi Wierch od Zamarłej Turni oddziela słynna Kozia Przełęcz (2137 m n.p.m.). Swoją nazwę zawdzięcza kozicom, które można bardzo często tutaj spotkać. Jego południowe zbocze jest stosunkowo łagodne (od strony Doliny Pięciu Stawów Polskich), natomiast północne dużo bardziej strome i wymagające.
Pogoda i widoki są, jednak nie można ich nazwać idealnymi. Postanawiamy, zatem dłuższą chwilę spędzić na ładowaniu akumulatorów i czekaniu na lepsze widoki. A one miały przyjść… już niedługo. W międzyczasie napawamy się satysfakcją ze zdobycia szczytu i wspominamy dotychczasowe „tatrzańskie zdobycze”. Oczywiście wszystko przy odpowiedniej dawce węglowodanów!
I oto jak grom z jasnego nieba – odsłaniają się upragnione od samego początku panoramy. Zarówno te na otoczenie Doliny Pięciu Stawów, jak i te od strony Doliny Gąsienicowej. Szybko wyciągamy aparaty i staramy się jak najlepiej uchwycić klimat tego miejsca. Na południu rozciągają się widoki m.in. na Gerlach, Rysy, Wysoką, Mięguszowieckie Szczyty, Cubrynę oraz Staroleśny i Sławkowski Szczyt. Patrząc na otoczenie Doliny Gąsienicowej wyróżnić możemy natomiast Zamarłą Turnię, Kozie Czuby, Świnicę, Żółtą Turnię oraz Kościelec. Jest pięknie i strach pomyśleć, ze już niedługo trzeba będzie wracać.
Fot. 7 Kamil Gucwa | Kozi Wierch panorama – trochę chmur, trochę widoków ????
Po przyjściu kolejnej dostawy niskich, deszczowych chmur decydujemy się schodzić z powrotem do Doliny Pięciu Stawów. Maszerujemy w dół dokładnie tą samą droga, którą weszliśmy uprzednio na szczyt. Myśleliśmy, że już nic nie zaskoczy nas w drodze powrotnej. A jednak… Przechodząc przez Dolinę Roztoki, trochę poniżej Siklawy pojawia się “dziewczyna z doliny”, która jest kompletnie roztrzęsiona i próbuje schodzić tyłem do stoku. Pomagamy jej przejść przez newralgiczne miejsca, pokryte sporą warstwą śniegu i dajemy wskazówki, jak powinna się zachować w dalszej części szlaku. Od tego momentu już bez niespodzianek. Kwadrans przed 17 meldujemy się przy aucie zaparkowanym w Palenicy Białczańskiej. To był dobry dzień!
Wykorzystany w trakcie wyprawy sprzęt:
Kurtka Simond Hybrid Sprint – jeden z moich najlepszych zakupów w ciągu ostatnich lat. Kurtka jest funkcjonalna, wygodna, a przede wszystkim trwała. Bardzo dobrze funkcjonuje w niej technologia Body Mapping, która pozwala na efektywne oddychanie krytycznych części ciała oraz umożliwia lepszą cyrkulację nagromadzonego powietrza. Przyczynia się ona również do lepszego odprowadzania wilgoci, a co za tym idzie szybszego schnięcia. Miłym dodatkiem jest kaptur z osłoną na twarz, szczególnie przydatny podczas zimowych oraz wietrznych wędrówek.
Fot. 8 Kamil Gucwa | Kurtka Hybrid Simond idealnie sprawdza się w takich warunkach.
Plecak alpinistyczny Simond Alpinism 33 – bardzo uniwersalny plecak, który idealnie nadaje się na 1 – 3 dniowe wypady w góry. Funkcjonalny, zawierający wygodne mocowanie czekana oraz kijków trekkingowych. Łatwy system otwierania i zamykania oraz spora możliwość regulacji i dopasowania poszczególnych elementów. Z powodzeniem służy mi już ponad 3 lata!
Fot. 9 Kamil Gucwa | Alpinism 33 posiada specjalne uchwyty na czekan, kijki i linę.
Pełną recenzję sprzętów oraz jeszcze więcej gór znajdziesz na moim blogu One Step Forward.