Czasem masz ochotę na coś spontanicznego? Marzy Ci się sportowa przygoda, chciałbyś spróbować nowego sportu, ale brak Ci czasu? Nie zastanawiaj się, tylko zrób to – nawet teraz.
Zawsze mi się marzyło popływać na desce surfingowej.
Ostatnio po pracy stwierdziłam – jadę!
Sprawdzam w grafiku, czy na 100% jutro mam wolne. Kupuję bilet do Gdyni na następny dzień przez internet. Rano, o 5:30, wsiadam w pociąg w Warszawie, trzy godziny z hakiem i jestem w Trójmieście, stamtąd do Chałup. Na miejscu około 10. Odnajduję wejście na plażę nr 12.
Trzymam wiosło z przodu, opierając się na desce, podnoszę się na nogi, łapię równowagę, chwilę wiosłuję i… lodowata woda.
Pogoda nie zachwyca – szaro, paręnaście minut później deszcz. Mimo to po przejściu wielkiej czarnej chmury jest lepiej.
Rozpoczyna się surf piknik. Na początek poszukiwani chętni do testowania SUP-ów (Stand Up Paddle, czyli deska z wiosłem). A, co tam, że pływałam na nim raz w życiu, przebieram się w piankę i lecę.
Dostaję wcześniej kilka rad, od której strony podpłynąć; na początek na kolanach, żeby wyczuć deskę na falach. Płynę, fale całkiem niezłe. Trzymam wiosło z przodu, opierając się na desce, podnoszę się na nogi, łapię równowagę, chwilę wiosłuję i… lodowata woda :)
Godzinę później szkolenie surfingowe. Czterech instruktorów z trzech firm. Najpierw teoria: jak płynąć, jak wstawać, bezpieczeństwo. Potem dzielimy się na mniejsze grupy, w których jeszcze trenujemy na sucho i chwilę później lecimy do Bałtyku.
Na początek instruktorzy każdemu pomagają złapać falę, mówią którą, radzą, kiedy zacząć wiosłować. Potem już próbuję sama i… czasem się udaje, trudniej z utrzymaniem się na desce na fali po wstaniu, ale i tak świetnie się bawię.
Po południu wsiadam w pociąg powrotny do Warszawy, a następnego dnia z samego rana do pracy.
Czy zdarzył się Wam kiedyś taki spontaniczny wypad?
Sportowe pozdrowienia! :)